W październiku 2017 moja żona zrobiła mi prezent którego może mi pozazdrościć każdy facet, kupiła mi nowy motocykl. Oczywiście mogłem sam sobie wybrać jaki model mnie interesuje ale wybór był prosty, akurat w tym roku miała premierę nowa wersja mojego ulubionego Suzuki DL650. Na razie nie pojeździłem nim za dużo (ledwie tysiąc kilometrów) więc za wiele nie mogę powiedzieć ale na pewno pasuje mi tak samo jak poprzednik i liczę, że będzie się sprawować nie gorzej niż poprzednik.

Trzeci raz mam do dyspozycji motocykl fabrycznie nowy. Ma to swoje plusy ale z mojego punktu widzenia (nie mam zaufania do żadnego serwisu) ma też kilka wad.

Minęły trzy miesiące od czasu kiedy pisałem powyższe. udało mi się w tym czasie wyskoczyć na Bałkany a także na Ukrainę. Na liczniku motocykla wybiło właśnie 12tysięcy kilometrów. To co mogę napisać o nowym motocyklu z całą pewnością to, że na pewno jest bardziej ekonomiczny. Różnice nie są może wielkie ale najbardziej to widać w trasie kiedy tankujemy razem obydwa nasze motocykle, do tej pory do zbiornika BMW wchodziło kilka litrów paliwa mniej a teraz różnica dochodzi do pół litra przy czym do mojego motocykla są przyczepione kufry boczne.
Jestem też pewny większej zręczności i lepszych hamulców. Jedyny minus to gorsza ochrona przed wiatrem ale  tym można sobie poradzić wymieniając szybę.
Oczywiście zostaje też kwestia wyglądu i tu najstarszy model V-stroma wciąż ma przewagę ale w moich oczach ta przewaga zaczyna topnieć.

Wiosną 2021 na liczniku było już ponad 66tys km. Tempo przyrostu przebiegu już nieco spadło ale nadal nie jest małe.