Wypad wstępnie planowany od dłuższego czasu. Pierwotnie liczba uczestników miała być większa ale akurat ten termin nie wszystkim pasował i w konsekwencji jadą tylko dwa motocykle. Na jednym Damian z Dominiką a na drugim ja.

Czwartek 06.08.2016 Piaseczno - Brzegi, około 400km
Już tradycyjny dzień 0, wyjazd po pracy tak żeby spotkać się wieczorem blisko granicy i następnego dnia od rana zaatakować.
Jestem na miejscu około 18stej a chwilę po 20stej są też Damian z Dominiką. Rozmowy trwały by pewnie do rana ale ustalamy pobudkę na 5 rano tak żeby wyjechać na trasę około 6stej.

Piątek 07.08.2016 Brzegi (PL) - Maishofen (A) 854km

Szybki i krótki sen, śniadanie i kilka minut przed zaplanowaną szóstą ruszyliśmy w kierunku Słowacji.
Trasę tą pokonuję już trzeci raz w tym roku więc nie ma żadnych niespodzianek. Damian sygnalizuje przez interkom, że trochę chce mu się spać ale R1 jest na tyle ciekawa, że nie jest to problemem i zatrzymujemy się dopiero na tankowanie. Dominika debiutuje w tak długiej trasie ale już widać, że nie będzie z nią żadnych problemów. Jak wszystko będzie OK kolejny postój już w Austrii.
Przejeżdżamy przez Bratysławę, przekraczamy granicę, przejeżdżamy przez Wiedeń. Trasa przejazdu pokrywa się z trasą jaką pokonałem z Sylwią w maju także miasto wydaje się całkiem znajome. Kawałem za Wiedniem kolejny postój, tym razem tankujemy nie tylko motocykle ale i siebie. Przypadek (a może cena) sprawia,  że wszyscy decydujemy się na zupę gulaszową.

Posileniu i w dobrych humorach ruszamy dalej. Niestety sprzyjająca do tej pory pogoda zaczyna się psuć. Zanim deszcz zdążył się rozpadać zatrzymujemy się i wbijamy się w przeciweszczówki. Po kilkunastu kilometrach deszcz daje za wygraną ale niestety to tylko mała zmyłka, za chwilę pada już całkiem solidnie. Postoje stają się częstsze ale warto wypić rozgrzewającą kawę. Przed Salzburgiem Damian prosi o postój ale tym razem mamy problem techniczny. Kawasaki Damiana pracuje zdecydowanie za głośno, pierwsze podejrzenie pada na szpilkę wydechu ale po szybkich oględzinach okazuje się, że wydech rozpiął się dalej tuż przed tłumikiem. Naprawa jest dość banalna i Damian ogarnia sytuację raz dwa.

Dojeżdżamy w okolice Zell Am See, pierwotnie zakładaliśmy nocleg na kempingu jesteśmy trochę przemoczeni więc decydujemy się na hotel. Hotel przy Kempingu niestety nie miał wolnych miejsc ale dostaliśmy namiar na inny hotel w okolicy gdzie nie było najmniejszego problemu z miejscem.
Chyba najwięcej rzeczy do wysuszenia miała Dominika ale i ja miałem mokro w butach co niestety przesądziło o końcu ich służby (jak potem policzyłem służyły przez około 75tys km)

Sobota 08.08.2016 Maishofen (A) - Anas (I) - Neumarkt (A) 286km

Tym razem śpimy prawie do 9tej.  Jeszcze przed śniadaniem Damian sprawdza co pokazują prognozy i kamerki internetowe na górze. O ile na godziny popołudniowe zapowiadana jest poprawa pogody o tyle na górze spad śnieg i to jakieś pół metra...
Po śniadaniu narada co robić, z hotelu tak czy inaczej trzeba się wymeldować. Przypomina mi się jak byłem tu rok temu z Sylwią, wtedy pojechaliśmy do Wenecji ale już za tunelem pogoda była zdecydowanie lepsza. Podrzam pomysł pojechać do Lienz. Damian sprawdził pogodę w Lienz i szok - tam świeci słońce i jest ciepło!

Nie ma na co czekać, pakujemy się i ruszamy w drogę. Deszcz już nie pada ale droga wciąż jest mokra, gór praktycznie nie widać.
Przejeżdżamy tunel niestety kosztuje nas to po 10Euro od motocykla ale warto było po drugiej stronie jest cieplej i widać słońce. Zanim dojechaliśmy do Lienz pogoda była rewelacyjna.

W Lienz uzupełniamy paliwo i ustalamy postój na drugie śniadanie w miejscu z ładnym widokiem. Na szczęście o takie miejsca nie jest tu trudno:

Obraz z kamerki na górze nadal nie zachęcał, śnieg i mgła. Po szybkiej naradzie obieramy nowy kierunek - jedziemy do oddalonej o około 50km granicy z Włochami.
Decyzja była o tyle słuszna, że droga była bardzo malownicza i pełna naprawdę fajnych zakrętów.

Wizyta w Italii była krótka ale dała nam sporo pozytywnych wrażeń więc udaliśmy się w kierunku Grossgloknera a pogoda dopisywała:

Sycąc oczy widokami bez żadnego problemu dojechaliśmy na miejsce:

Pogoda jednak spłatała nam figla i zaczęło lekko kropić. Na szczęście już dość długo się tam kręciliśmy i był najwyższy czas ruszać dalej.
Druga część trasy jest o wiele ciekawsza niż pierwsza, prowadzi też znacznie wyżej, niestety nie do końca mogliśmy się tym cieszyć bo drogę zasnuła gęsta mgła a na poboczu drogi pojawił się śnieg.

Przed tunelem gdzie mgła była chyba najgęstsza, termometr pokazał 2,9C a śniegu było naprawdę sporo. Damian podpytał spotkanych motocyklistów o warunki poniżej, na szczęście nigdzie dalej nie było gorzej :)

Poniżej tunelu warunki zaczęły się stopniowo poprawiać a gdy droga była już sucha Damian z Dominiką mogli dać upust radości:

Bez problemu zjechaliśmy na dół i skierowaliśmy się w stronę domu. Chwilowo nawet pojawił się deszcz ale na bardzo krótkim odcinku i nawet nie myśleliśmy o zatrzymywaniu się. Kiedy minęliśmy Salzburg zaczęło się ściemniać. Na stacji benzynowej udało nam się jeszcze kupić gulaszową w puszce i zaczęliśmy szukać kempingu.

Poszukiwania okazały się nie takie łatwe, pierwszy wybrany kamping okazał się błędem w bazie POI nawigacji, na drugim nie było miejsc, do trzeciego mieliśmy namiar z drugiego i tam już z miejscem nie było problemów.
Zameldowaliśmy się, rozbiliśmy namioty, odgrzaliśmy gulaszową na późną obiadokolację i poszliśmy spać.
Biuro kampingu było czynne od 9tej więc nawet mogliśmy się wyspać.

Niedziela Neumarkt (A) - Piaseczno (PL) 847km

Rano szybkie śniadanie, zwijanie namiotów i w drogę.
Ponieważ nie mamy już czasu nawigacja wskazuje nam najszybszą drogę do domu i jedziemy przez Czechy.
Tuż za granicą Austriacko-Czeską zatrzymujemy się na zakupy (w Austrii sklepy nieczynne). Kupujemy coś do jedzenia i jedziemy dalej. Niedaleko Polskiej granicy zatrzymujemy się na ostatni wspólny posiłek. Chleb z Austrii, ser z Czech i polska konserwa - tak międzynarodowo się gościliśmy na parkingu przy stacji benzynowej.

Przed Gliwicami postój i żegnamy się. Jeszcze chwilę jedziemy razem i Damian z Dominiką odbijają w kierunku Rzeszowa. Gdy byłem w okolicach Mszczonowa Damian dał znać, że już na miejscu. Za niecałą godziną ja również byłem w domu.